07 grudnia 2012

Eugeniusz Bodo


Moim ulubionym aktorem przedwojennym jest Eugeniusz Bodo,a właściwie Bohdan Eugene Junod, który urodził się 28 grudnia 1899r. Miejsce jego urodzenia, wśród historyków budzi wątpliwości, najczęściej wymienia się Genewę, Łódź oraz Warszawę. Jego ojciec Teodor Junod był z pochodzenia Szwajcarem, a matka Jadwiga Anna Dorota z Dylewskich wywodziła się ze szlachty. Teodor Junod był wielkim miłośnikiem nowego wynalazku, kinematografu. Założył pierwsze w Łodzi kino „Urania”, w którym się odbywały również liczne występy. Eugeniusza od najmłodszych lat ciągnęło na scenę, uwielbiał recytować, śpiewać i tańczyć. Postanowił zostać aktorem, co nie podobało się jego rodzicom, zwłaszcza matce, która pragnęła by syn został lekarzem. Sam Bodek nie czuł pociągu do liczb, dlatego postanowił uciec z domu. 11 stycznia 1917 roku zadebiutował na deskach poznańskiego teatru „Apollo”. W 1919r przeniósł się do Warszawy, gdzie przeprowadzili się jego rodzice, tam występował w teatrzyku „Sfinks” w Dolinie Szwajcarskiej. Początki kariery Eugeniusza zapamiętał Ludwik Sempoliński: "Był doskonałym tancerzem i świetnym piosenkarzem, bardzo muzykalnym, choć głosu nie miał nadzwyczajnego. Do osiągniętych później rezultatów było jeszcze wtedy daleko. Nawet nie miał własnego fraka. Kiedy wyjechał z Warszawy, posyłałem mu moje piosenki, bo nie stać go było na kupno". Po roku otrzymał angaż w teatrze „Bagatela”. Występował już w tedy pod pseudonimem Bodo, które powstało z imion jego i matki. Jesienią 1920r zaczął śpiewać „Qui Pro Quo”. Występował prawie na wszystkich scenach teatrów m.in.: „Stańczyk”, „Perskie Oko”, „Morskie Oko”, „Cyganeria” oraz w ostatnim przed wojną „Wielka Rewia”. Gdy Szyfman zaangażował go do komedii „Jim i Jill”, grano ją przez trzy miesiące, Bodo stał się bardzo znany. Zasypywano go licznymi propozycjami, do tego stopnia, że Eugeniusz miał problemy z nauczeniem się tekstu. Kiedy występował w operetce „Zemsta nietoperza”, prasa rozpisywała się, że Bodo traktował swoją rolę dość lekceważąco, bardziej interesowało go robienie kawałów swoim kolegom. Uważano go za wzór elegancji, był w Polsce prekursorem reklamy m.in. tweedowych marynarek „Old England”. Prasa bardzo interesowała się życiem prywatnym Eugeniusza. Wiele pisano o jego romansach, często żartowano, że w jego sercu pierwsze miejsce zajmuje matka, a drugie… pies Sambo. Najwięcej pisano o wypadku samochodowym, który spowodował w Łowiczu. Zginął wtedy aktor Witold Roland, a Bodo został skazany na 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu. Bodo bardzo przeżył śmierć swojego przyjaciela. Przed kilka lat był w związku z gwiazdą filmową Norą Ney. Miał krótki romans z czarnoskórą tancerką, pochodzącą z Thaiti, Reri, który nie przetrwał z powodu jej alkoholizmu. Prawdopodobnie dlatego został abstynentem. Bodo uwielbiał jeść. Był amatorem mazurków wielkanocnych, które kupował w ogromnych ilościach, że wystarczały mu do czerwca. Miał jeszcze jedną słabość: wyszywał makatki, którymi ozdabiał mieszkanie i obdarowywał nimi swoich znajomych. Na ekranach kin zadebiutował w 1925 r w filmie Seweryna Steinwurzla „Rywale”. Swoją karierę rozpoczął od udziału w niemych filmach, grywał w epizodach. Warto pamiętać o małej rólce, w melodramatycznej opowieści o 1905 roku „Na Sybir” (w rolach głównych Adam Brodzisz i Jadwiga Smosarska), gdzie zagrał spiskowca. Jego temperament, lekkość gry oraz umiejętność podawania tekstu zaowocowała w kinie dźwiękowym. Eugeniusz Bodo często grywał w komediach: „Jego ekscelencja subiekt”, „Jaśnie pan szofer”, „Czy Lucyna to dziewczyna”, „Pieśniarz Warszawy”, „Robert i Bertrand”, „Paweł i Gaweł” oraz „Piętro wyżej”. Uwielbiał grywać czarne charaktery w dramatach: „Skłamałam”, „Czarna perła” oraz „Za winy niepopełnione”. Był artystą wszechstronnym, nie tylko grywał w filmach, ale także je produkował, montował, reżyserował oraz pisał scenariusze. Jednym z najlepszych filmów przedwojennej Polski jest komedia „Piętro wyżej” reżyserowana przez Leona Trystana, a do której Bodo napisał scenariusz i w nim zagrał. Eugeniusz Bodo śpiewał w prawie każdym filmie, w którym się pojawił. W komedii „Paweł i Gaweł” razem z Adolfem Dymszą zaśpiewał piękną kołysankę „Ach, śpij kochanie!”. W „Piętro wyżej” pojawił się przebrany za kobietę i wykonał największy przebój „Sex appeal”.
W 1931 roku założył razem z Michałem Waszyńskim i Adamem Brodziszem stworzył wytwórnię filmową B.W.B., która wyprodukowała dwa filmy. Dwa lata później sam założył kolejną, nazwaną na cześć nie żyjącego już ojca „Urania”. W 1938 roku przyznano mu odznaczenie – Złoty Krzyż Zasługi. W kwietniu 1939 roku otworzył kawiarnię Café-Bodo, na piętrze kupił czteropokojowy apartament. We wrześniu 1939 roku kawiarnię oddał w dzierżawę, pożegnał się z matką i ruszył na wschód. Dotarł do Lwowa, gdzie zaangażował się do zespołu występującego przy kinoteatrze „Stylowy”.
Wiosną 1941 roku zaczęły się pojawiać pogłoski o jego śmierci. Przez wiele lat istniało mnóstwo teorii ta temat Eugeniusza Bodo, niektóre z nich się wzajemnie wykluczały. W 1972 roku historyk kina Stanisław Janicki w swojej audycji telewizyjnej przedstawił sylwetkę Bodo i poprosił widzów o nadesłanie wspomnień o aktorze. Przyszło wiele listów, ale dwa z nich wskazywały nowy trop okoliczności śmierci Eugeniusza Bodo. Dzięki listom lekarza z Radomia oraz Alfreda Mirka, który razem z Bodo przebywał w więzieniu w Burtykach. Eugeniusz Bodo spędził tam dwa lata, był przesłuchiwany kilkakrotnie. Sowieci podejrzewali, że spiskował w czasie swojego pobytu w Niemczech. Bodo niczego nie podejrzewając odpowiadał na liczne pytania. Kiedy czuł głód wypijał duże ilości wody z solą. Bodo słabł, schudł, puchły mu nogi i twarz. Nie wiedział, że przyjaciele starają się o jego uwolnienie. Niestety problemem stało się obywatelstwo szwajcarskie Bodo. Sowieci oświadczyli, że los szwajcara nie powinien być przedmiotem rozmów. Eugeniusz Bodo zmarł 7 października 1943 roku w sowieckim łagrze w obwodzie archangielskim. Tajemnicę śmierci aktora przedstawił w swoim filmie „Eugeniusz Bodo – za winy nie popełnione” znany historyk kina Stanisław Janicki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz