W dwudziestoleciu międzywojennym bale karnawałowe stanowiły bardzo popularną rozrywkę. W tym okresie organizowano dużo bali, rautów oraz kuligów. Ludzie czekali na tańce karnawałowe z niecierpliwością. Dzięki balom człowiek uciekał od nudy i od codzienności. Kobiety ubierały się w piękne suknie z głębokimi dekoltami na plecach, z obowiązkowo, obniżoną talią. Często były to suknie z adamaszku, tafty albo żorżety. Na bal kobiety obowiązkowo zabierały ze sobą wachlarz z piór oraz długie sznury pereł. Natomiast panowie wkładali sztywną koszulę ze sztywnym gorsem, kamizelkę frakową, frak. Zawiązywali pod brodą muszkę, a na nogi ubierali czarne lakierki.
W tamtych czasach bale stanowiły często dla młodych dziewczyn okazję do poszukiwań odpowiedniego kandydata na męża. Kandydata na męża oceniali nie tylko rodzice dziewczyny, ale także ciotki. Bale rozpoczynały się od uroczystego Poloneza, całym przyjęcie kierowane było przez wodzireja. Przyjęcia często stanowiły pożywkę dla plotek. W karnawale bawiła się cała Polska. Bywało często i tak, że ktoś nie miał obycia salonowego, więc po prostu podpatrywał sąsiada i innych gości. Gazety poruszały zasady savoir-vivre'u często w bardzo humorystyczny sposób. Dawały wskazówki, że np. panie nie powinny tańczyć z młodszymi panami. Najczęściej szeroko opisywane bale, odbywające się w większych miastach, wśród których prym wiodła oczywiście Warszawa. Najwspanialsze bale odbywały się w Kasynie Garnizonowym przy Alei Szucha, w Operze Warszawskiej, a także w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Furorę robiły bale w "Adrii", gdzie była zbudowana sala dancingowa 1500 osób z obrotowym parkietem.
Ogromnym powodzeniem cieszyła się "Ziemiańska" i "Oaza", jednakże tam często dochodziło do scysji. Przyjęcia w "Hotelu Europejskim" cieszyły się prestiżem, ich dochód był przeznaczony na cele charytatywne. Bale, w których brały udział największe gwiazdy, nawet dzisiaj wzbudzają zachwyt. Suknie pań były niezwykle szykowne i eleganckie. Panowie odziani byli we fraki. W roku 1938 w Reducie Wytwornej Pani zorganizowany został bal przez Polskie Towarzystwo Przyjaciół Sztuki Polskiej, na którym wybrano Królową Karnawału. Była nią Helena Grossówna :)
W środowisku artystycznym, najbardziej wśród studentów krakowskiej i warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, na balu najbardziej liczyła się improwizacja i ... wódka. Okres karnawału, oprócz, krawców i fryzjerów, cieszył bardzo hotelarzy oraz restauratorów. Stoły podczas karnawały uginały się od smakołyków! Można było spróbować różnych mięs, ryb, serów, owoców i tortów, które popijano różnego rodzaju alkoholami. W Zakopanem bawiono się na dancingach. Wieczór rozpoczynał się od restauracji Karpowicza na Krupówkach, później przenoszono się do Hotelu Morskie Oko lub do Jaszczurówki, gdzie grał najlepszy jazzband w mieście. Bawił się tak m.in.: Stanisław Ignacy Witkiewicz, Kornel Makuszyński oraz Karol Szymanowski. Obywatele, którzy posiadali mniej gotówki, spotykali się w knajpach oraz w salach tańca wynajmowanych przez różne organizacje i związki. Bawiono się również w prywatnych domach.
Źródło:
Zdjęcia Filmoteka Narodowa
Bibliografia: "Życie prywatne Elit Artystycznych Drugiej Rzeczpospolitej" - Sławomir Koper
"Życie na gorąco"
"Stare kino"
Marian
Hemar urodził się 6 kwietnia 1901 roku we Lwowie. W okresie
międzywojennym był jednym z najlepszych satyryków, poetów i
autorem tekstów piosenek. Był także dramaturgiem, tłumaczem
poezji i komediopisarzem. Jego właściwe nazwisko brzmiało Jan
Marian Hescheles. Używał takich pseudonimów Jan Mariański, Marian
Wallenrod, Harryman i inne. Marian Hemar urodził się w
rodzinie żydowskiej jako syn Ignacego i Berty. Jego bratem był
Henryk Hescheles, a kuzynem Stanisław Lem. Studiował prawo i
medycynę na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Już w czasie
studiów próbował swoich sił w satyrze. W swoim rodzinnym mieście
poznał Hankę Ordonównę, której od 1921roku pisał dla niej
teksty.
W
roku 1924 roku przyjechał do Warszawy, gdzie został zaproszony do
współpracy z teatrzykiem "Qui Pro Quo". Od samego
początku podziwiał Konrada Toma, kiedy ten wykonał piosenkę
"Madame Loulou".
Pracował
z Julianem Tuwimem w "Qui Pro Quo", "Banda" i
"Cyrulik Warszawski". Wraz z Tuwimem i Brzechwą jest
autorem wielu skeczy, dowcipów i szopek politycznych. Marian
Hemar był bardzo zaprzyjaźniony z najlepszym konferansjerem
Warszawy, czyli Fryderykiem Jarosym. Niestety owa piękna przyjaźń
nie przetrwała wojennych trudów.Dorobek
Hemara jest ogromny, liczy około 3000 popularnych piosenek, do
których sam komponował muzykę, wiele wierszy, kilkanaście sztuk i
słuchowisk radiowych. Współpracował również z "Wiadomościami
Literackimi oraz "Wiadomościami". Był także dyrektorem
teatru komedia. Najsłynniejsze teksty piosenek Mariana Hemara to:
"Czy ty wiesz moja mała?", "Jak całować to ułana",
Abecadło miłości", "Jesień", "Kiedy znów
zakwitną białe bzy", "Panna Mania gra na mandolinie",
"Tobie śpiewam tą pieśń", "Upić się warto"
i wiele innych.
Mariana
Hemara nazywano "Bardem Warszawy".
Jego
piosenka "Wąsik, ach ten wąsik", którą napisał 1939
roku, a wykonywał ją Ludwik Sempoliński, spowodowała interwencję
ambasadora Niemiec.
Kiedy
wybuchła II wojna światowa Marian Hemar pomógł swoim przyjaciołom
w ucieczce z Warszawy. 10 września wywiózł samochodem Leną
Żelichowską i Stefana Norblina do Lwowa. Przedostał się do
Rumunii. Walczył w Samodzielnej Brygadzie Strzelców Karpackich w
Palestynie i w Egipcie (m.in. pod Tobrukiem) w latach 1940-1941. W
wojsku prowadził pracę kulturalno-oświatową. Rozkazem naczelnego
wodza gen. Sikorskiego na początku 1942 został przeniesiony do
Londynu. Został przydzielony do Ministerstwa Informacji i
Dokumentacji, w którym zwalczał m.in. kłamstwa propagandy, głównie
niemieckiej, ale także angielskiej. Po wojnie został w Londynie,
gdzie prowadził teatrzyk polski w klubie emigrantów. Jego pierwszą
żoną była Maria Modzelewska, z którą rozstał się w 1939 roku
już po wybuchu wojny. Hemar nie wiele przejmował się
rozwodem. Maria Modzelewska musiała sama się tym zająć. W
wojsku prowadził pracę kulturalno-oświatową. W 1942 roku z
rozkazu naczelnego wodza gen. Władysława Sikorskiego został
przeniesiony do Londynu, gdzie pozostał do śmierci. W Londynie
prowadził teatrzyk w klubie dla emigrantów i tu właśnie na
zawsze zakończyła się przyjaźń z Fryderykiem Jarosym.
Współpracował z "Wesołą Lwowską Falą",
prowadził jednoosobowy teatrzyk Hemara, a także pracował w radiu
"Wolna Europa", gdzie prowadził audycje pod pseudonimem
O'mega. W 1946 roku w Londynie ożenił się z amerykańską tancerką
i aktorką Caroll Ann Eric nie mając w dalszym ciągu rozwodu.
Podobno nie wiedział, że popełnia bigamię. Oficjalne
unieważnienie małżeństwa z Hemarem Modzelewska przeprowadziła w
Nowym Jorku w 1956 roku. Zmarł 11 lutego 1972 roku w Dorking pod
Londynem.
Trudno
znaleźć jakieś tomiki wierszy Mariana Hemara, ponieważ jego
twórczość objęta była cenzurą. Hemar nie zgadzał się na
komunistyczne zniewolenie Polski.
Źródło:
"Bodo
wśród gwiazd" - Anna Mieszkowska
"Gwiazdy
II Rzeczpospolitej" - Sławomir Koper
"Już
taki jestem zimny drań - Eugeniusz Bodo" - Ryszard Wolański
Sławomir
Koper napisał fantastyczną książkę, dzięki której możemy
bliżej poznać życie artystów, którzy uprawiali różne gatunki
sztuki w okresie Drugiej Rzeczpospolitej. Czytając tę książkę
miałam wrażenie, jakbym patrzyła przez dziurkę od klucza na m.in.
Witkacego, Tuwima, Ordonównę itd, itp. Fantastyczna książka
napisana lekko, interesująco, dowcipnie, a momentami trochę
strasznie... Książka ukazująca artystę, jako człowieka, z jego
słabościami i wzlotami. Uwielbiam dwudziestolecie międzywojenne,
dlatego szukam książek o tej epoce. Ta powieść zrobiła na mnie
duże wrażenie. Sprawiła, że mam ochotę jeszcze bardziej poznać
dwudziestolecie międzywojenne i bliżej artystów, którzy wtedy
żyli.
Długo
trwało za nim odważyłam się o nim pisać, ponieważ zbyt mało
wiedziałam. Przyznam, że moja niewiedza się brała także z tego
powodu, iż poświęciłam wiele czasu na Mieczysławę Ćwiklińską,
Tolę Mankiewiczówną, Jadwigę Smosarską i Eugeniusza Bodo. Poza
tym ciągle chciałam wiedzieć więcej i więcej. Nie powiem, że
teraz wiem wszystko, wręcz przeciwnie - nie wiele, tak jak i o
innych aktorach można wiedzieć więcej, ale pomyślałam, że
przyszedł wreszcie czas, by na moim blogu pojawił się on -
Aleksander Żabczyński.
Bożydar
Aleksander Żabczyński urodził się 24 lipca 1900 roku w
Warszawie. Był synem oficera urodzonego w Oszomianach na
Wileńszczyźnie Aleksandra Daniela Żabczyńskiego i Zofii
Florentyny Ostrowskiej. Państwo Żabczyńscy oprócz Bożydara mieli
jeszcze dwie córki: Zofię i Alinę. Przed I wojną światową
ojciec Bożydara stacjonował w Warszawie i tam Bożydar rozpoczął
naukę w gimnazjum gen. Chrzanowskiego. Bardzo nie lubił swojego
imienia, dlatego zawsze używał drugiego Aleksander, jednak dla
przyjaciół był Darkiem. W 1914 roku rodzinę ewakuowano w głąb
Rosji. Zanim wrócił do Polski przez rok pracował jako tragarz. 20
lipca 1920 roku wstąpił do Szkoły Podchorążych w Poznaniu.
Rodzice Aleksandra jednak chcieli żeby został prawnikiem. Kiedy był
studentem prawa na Uniwersytecie Warszawskim, zaczął uczęszczać
na zajęcia do Warszawskiej Szkoły Gry Sceniczno-Filmowej Janiny
Petekiewicz. Brał także udział w zajęciach Uniwersyteckiego Kółka
Teatralnego. To tam poznał Edmunda Wiercińskiego, który
zasugerował mu zgłoszenie się do Teatru Wielkiego do Sal
Redutowych Juliusza Osterwy. To w Salach Redutowych Aleksander poznał
swoją przyszłą żonę Marię Zielenkiewicz. Wzięli ślub 28
czerwca 1923 roku. Byli piękną parą i bardzo się kochali.
Żabczyński starał się, by jego małżonka grała razem z nim. Ich
małżeństwu nie zaszkodził nawet głośny romans Aleksandra z Lodą
Halamą.
W
1923 roku Aleksander został oficerem rezerwy Dywizjonu Artylerii,
który zmieniono na 1 Pułk Artylerii Przeciwlotniczej.
O
debiucie scenicznym Aleksandra Żabczyńskiego zachowały się dwie
wersje. W pierwszej miał się pojawić w roli Archanioła Gabriela w
Wigilię 1922 roku w "Pastorałce" Schillera. Rola ta była
nie wielka i jego debiut nie został zauważony. W drugiej pojawił
się na scenie jako przekupień w "Judaszu" Tetmajera i on
sam tak twierdził. U Osterwy nie był zbyt długo, wkrótce
zatrudnił się zespole Teatru im. Bogusławskiego, a jedną z
kreacji Żabczyńskiego pochwalił Jan Lechoń. Przełomem w karierze
Aleksandra stał się angaż do do zespołu "Perskiego Oka".
Andrzej Włast był niezmiernie zadowolony z młodego aktora.
Aleksander
Żabczyński po raz pierwszy zadebiutował w 1926 roku w filmie
"Czerwony błazen". Od tej chwili Żabczyński wystąpił w
wielu filmach, początkowo jego role nie były wielkie. Największą
popularność przyniosły Żabczyńskiemu role w komediach
muzycznych. Wraz z Tolą Mankiewiczówną stworzył niezapomniany
duet, a komedie "Manewry Miłosne" i "Pani minister
tańczy" biły rekordy popularności. Wspaniale zagrał Freda
Orzelskiego lekkoducha, który powinien się ożenić w "Ada to
nie wypada", w którym partnerowała mu Loda Niemirzanka.
Rewelacyjny jako Jan Oksza, nieco zarozumiały syn Prezesowej Okszy
(Mieczysława Ćwiklińska).
Tu
stworzył piękną parę z Jadwigą Smosarską. Helena Grossówna
razem z nim w jednej z najpopularniejszych komedii "Zapomnianej
melodii" oraz w komediodramacie "Królowa Przedmieścia".
W "Sportowcu mimo woli" zagrał hokeistę Jerzego Piątka,
a partnerowała mu Ina Benita. Aleksander Żabczyński grywał także,
i to wspaniale!, w dramatach: "Kobiety nad przepaścią",
"Biały Murzyn", "Trzy serca" i "Złota
maska". Wymieniłam tylko kilka filmów, w których zagrał
Żabczyński, ale każda jego rola była wspaniała. W ciągu
czterech lat zagrał w aż piętnastu filmach! Piosenki m.in.:
"Powróćmy jak za dawnych lat", "Taka noc i walc i
ty" - obie z Tolą Makiewiczówną, " Już nie zapomnisz
mnie", "Nie kochać w taką noc to grzech", "Przyjdzie
dzień" - z Iną Benit- stały się wielkimi przebojami, który
nucił każdy.
Trzy
ostatnie filmy, w których wystąpił przed wybuchem II wojny
światowej "Złota maska", "Sportowiec mimo woli"
oraz "Żona i nie żona" zostały wyświetlone w kinach
Generalnego Gubernatorstwa. Aleksander Żabczyński w 1939 roku brał
udział w kampanii wrześniowej w randze porucznika artylerii
przeciwlotniczej. . Internowano go do obozu na Węgrzech i tam, jako
komendant obozu był organizatorem ucieczki do Francji. Niestety
plany o ucieczce zostały wykryte, ale udało się mu zbiec do
Francji. 18 czerwca został ewakuowany do Wielkiej Brytanii, a od
1942 roku wraz z Armią Polską na Bliskim Wschodzie, przez Irak i
Palestynę dotarł aż do Egiptu. Już w randze kapitana Żabczyński
przeszedł kampanię włoską przez Monte Cassino, gdzie został
ranny. Został odznaczony m.in.: Krzyżem Walecznych, Krzyżem
Pamiątkowym Monte Cassino, Gwiazdą Italii i Medalem Wojska. W 1946
roku pracował w Polskim Czerwonym Krzyżu wSalzburgu.
Później został przewieziony wraz z II Korpusem do Wielkiej
Brytanii. Tam spotkał się z Lodą Halamą, która spotkanie opisała
w swojej książce "Moje nogi i ja". Pisała w niej, że
Żabczyński bardzo się zmienił. Aktor miał problemy z alkoholem,
prawdopodobnie przyczyną takiego stanu rzeczy stały się przeżycia
wojenne i rozłąka z żoną. Do Polski wrócił 1946 roku, w
imieniny żony, które wypadały 8 grudnia. Żabczyński od momentu
przybycia do kraju towarzyszył mu agent, który śledził każdy
jego krok.
Aleksander
Żabczyński występował w Teatrze Małym, Teatrze Klasycznym i
Teatrze Polskim, w którym grał do śmierci. Wiele razy
występował w Polskim Radiu i dla radia nagrał piosenki: "Całuję
Twoją dłoń Madame", "Nikt mnie nie rozumie tak jak ty"
oraz "Jak cudne są wspomnienia". Zmarł w Warszawie 31
maja 1958 roku na serce. Spoczywa wraz ze swoją żoną Marią na
Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie.
W
2009 roku Marek Maldis przedstawił dokument o Aleksandrze
Żabczyńskim "Już nie zapomnisz mnie".
Prezydent
Bronisław Komorowski 16 lipca 2015 roku podpisał dokument o
pośmiertne nadanie Żabczyńskiemu Krzyża Oficerskiego Orderu
Odznaczenia Polski.
19
maja 2016 roku dzięki inicjatywie Komitetu Społecznego im.
Aleksandra Żabczyńskiego umieszczono płytę nagrobną na
Powązkach. Została ona odsłonięta z wartą honorową, podczas
uroczystości kameralnej 31 maja 2016 roku.
W
filmie "Bodo" w Aleksandra Żabczyńskiego wcielił się
Filip Bobek.
Dziś
Walentynki. Przygotowałam z tej okazji wpis dotyczący "Listów
do Marysieńki", które pisywał zakochany Jan III Sobieski.
***
Marysieńka
Jan
Sobieski poznał Marię Kazimierę d’Arquien, zwaną Marysieńką,
gdy była żoną wojewody kijowskiego Jana Zamoyskiego. Nie
przeszkodziło to w rozwoju uczuć między nimi. Już wtedy Sobieski
pisywał do Marysieńki, pełne czułości listy: „To jest pewna,
że już od dawnego czasu zdało mi się, żem bardziej i więcej
kochać nie mógł; ale teraz przyznawam, że lubo nie bardziej,
bo nie podobna kochać bardziej ale je vous admire¹
coraz więcej.” W kilka tygodni po śmierci Zamoyskiego pobrali się
w atmosferze skandalu. Ich romans to szczytowy punkt pierwszej
inwazji wpływów francuskich do Polski. Marysieńka miała cztery
lata kiedy przybyła do Polski, ale została Francuską do końca.
Natomiast Sobieski, mimo, iż dojrzewał w klimacie francuskiej
literatury i polityki na zawsze zostaje Polakiem. Ona pisze po
francusku, gdy chce być dosadniejsza wtrąca polskie słowa; on po
polsku z lekka barwiąc francuszczyzną: „(..) Owo widzę, że mię
twoje wdzięczne tak oczarowały, że bez nich i momentu wytrwać
będzie nie podobna, i tak tusze², że notre
amour ne changera jamais en amitié, ni en la plus tendre qui fût
jamais³”.
Sobieski
w listach często używał pseudonimów, gdy chciał przekazać coś
żonie. Siebie nazywał: Beaulieu, Celadon, Sylwader, feniks i
orondate; natomiast Marysieńka była: Aurorą, Kasandrą, Dianą,
Astreą, Różą, Bukietem i Jutrzenką: „(…) Nacieszyć się nie
mogę, moja śliczna dobrodziejko, że tak najwdzięczniejsza
Jutrzenka myśli o swym najwierniejszym Celadonie, który że po te
nie często pisywał czasy, nie miej mu za złe, moja Mamusieńku,
idąc dniem i nocą za tym nieszczęsnym Lubomirskim”.
Listy
Sobieskiego do Marysieńki były nie tylko pełne zaklęć miłosnych,
przyszły król Polski zwierzał się swojej żonie z także z
licznych kłopotów: „Calusieńką jadąc noc stanęliśmy tu samym
świtaniem, już tylko półtrzeciej mili od Króla JMci⁴
i od wojska. M. Paladin de Cracovie⁵ jutro się podobno
złączy, bo dziś tylko o cztery mile od Króla JMci. Chorągwi
konnych przy Królu bardzo mało, nowo zaciężnych cale6 nie
widać.”
Jan III Sobieski
Jego
listy były pełne tęsknoty za panią swojego serca: „(…) Już
dziś po swoje posyłam wozy i rzeczy, bo dotąd jeszcze nie były
wygotowane; skoro tylko przyjadą, polecę do mojej Aurory której
kiedy nie widzę, to mi samego słońca nie miła jasność”.
Romans
między Janem Sobieskim, a Marysieńką to prawdziwa bajka. Jedyna
miłość wypełniająca całe życie człowieka, prowadząca go
przez rozłąkę, kaprysy, naganę opinii i niewdzięczność.
Miłość, która zwycięsko opierająca się przeszkodą i
trudnością. Może powinniśmy się zastanowić, czy miłość
dzisiaj znaczy tak samo wiele jak kiedyś, czy raczej jest to tylko
wyświechtane słowo?
Tłumaczenia:
1. uwielbiać
cię
2. spodziewać
się czegoś, oczekiwać
3. nasza
miłość nie zmieni się nigdy w przyjaźń i nigdy nie będzie
bardziej czuła.